piątek, 19 września 2014

Miłość... czym jest?

Miłość... czym jest? 
Duuużo się ostatnio wydarzyło, smutnego...
ale nie będę stała w miejscu, tupała nóżkami i użalała się nad swoim losem. Trzeba ponosić konsekwencje swoich decyzji i wyborów życiowych. Ja już chyba mam tak w naturze, że nikogo nie słucham, tylko muszę uczyć się życia na własnych błędach. Pozbierałam się, przynajmniej tak mi się wydaje, dzięki mojej mamie, moim przyjaciołom i zapiskom w dzienniku Beaty Pawlikowskiej. Poniżej zamieszczam fragment z jej książki „Jestem Bogiem podświadomości”: te słowa do mnie przemówiły...

Miłość. To słowo stało się narzędziem powszechnej manipulacji. Każdy chce być kochany. I prawie każdy utożsamia bycie kochanym z posiadaniem drugiej osoby. Tak nas nauczyła nasza cywilizacja – że trzeba "posiadać". Że jakakolwiek forma szczęścia jest możliwa tylko wtedy, kiedy "posiadasz". Kiedy masz coś na własność. Albo przynajmniej kiedy tworzysz we własnym umyśle takie wrażenie. 

Wiesz dlaczego czasem podświadomość podpowiada, że chcesz wziąć ślub? Bo chcesz mieć żonę albo męża. A właściwie chcesz mieć złudzenie, że go masz, bo choćbyś nawet stanął na głowie, drugi człowiek nigdy nie będzie twoją własnością. Ale podświadomość tego nie przyjmuje do wiadomości. Dla niej słowa „mój mąż” albo „moja żona” kojarzą się z posiadaniem, a posiadanie jest symbolem poczucia bezpieczeństwa.

Ile razy powiedziałeś słowo „kocham” głównie dlatego, że wymagała tego sytuacja? Bo nie chciałeś sprawić komuś przykrości? Albo chciałeś zobaczyć radość na twarzy drugiej osoby?
To jest właśnie podświadoma manipulacja.

Słowo „kocham” znakomicie się do tego nadaje. Wciąż działa jak magiczny magnes. Kiedy ktoś mówi „kocham”, w umyśle drugiej osoby natychmiast powstaje obraz upragnionego bezpieczeństwa, przystani, akceptacji.

To właśnie wtedy najczęściej uważasz, że zakochałeś się w kimś – bo ta druga osoba dostarczyła ci takiej wizji przyszłości, jakiej domaga się twoja podświadomość.

Nie ma w tym nic złego. Chcę tylko zwrócić twoją uwagę na drobny fakt. Podświadomość usłyszała „kocham” i dopisała do tego słowa to wszystko, czego pragnie i potrzebuje: poczucie bezpieczeństwa, opiekę, akceptację. To wcale nie znaczy, że ten drugi człowiek jest w stanie ci to zapewnić. To tylko oznacza, że twoja podświadomość tak sobie wykombinowała i zmusza się do tego, żebyś w to wierzył. A ty myślisz, że to jest miłość.

Uwaga, oto chwila prawdy, która nie będzie ci się podobała – ale to nie zmieni faktu, że to jest PRAWDA:

Jeżeli nosisz w sobie fałszywe kody podświadomości, to nie jesteś zdolny do zdrowej miłości.

To oznacza, że nie potrafisz nikogo pokochać i nikt nie jest w stanie prawdziwie pokochać ciebie.

Przypomnę, że łatwo można sprawdzić czy nosisz w sobie fałszywe kody podświadomości. One są jak góry lodowe zanurzone w twoim umyśle. Nawet jeśli teraz świadomie do niego zajrzysz, nie będziesz w stanie ich dostrzec. Ale być może wyśledzisz w swoim życiu zachowania i uczucia, które są dowodem na ich istnienie, czyli są czymś w rodzaju dostrzegalnych czubków gór lodowych.

Oto niepełna lista dowodów na to, że w twojej podświadomości rządzą fałszywe kody w twojej podświadomości:

- chorujesz na anoreksję albo bulimię
- czujesz, że musisz coś mieć albo coś robić – czyli jesteś uzależniony od czegoś (Internetu, zakupów, seksu, jedzenia, ćwiczeń fizycznych, alkoholu, lekarstw, pornografii itd.)
- ciągle spotykasz samych dupków i nie masz szczęścia w miłości
- walczysz ze sobą
- nienawidzisz siebie
- zapadasz się czasem w otchłań czarnej rozpaczy
- płaczesz ukradkiem z żalu i bezsilności
- masz poczucie bezsensu i zagubienia
- czujesz się skrzywdzona/skrzywdzony
- nie znosisz swojej pracy, ale musisz do niej chodzić
- masz żal do rodziców
- masz napady strachu, paniki
- masz napady rozsadzającej złości
- cierpisz na koszmary
- nie masz dla siebie czasu.

Ta lista jest niepełna. Nie wszystkie rzeczy muszą do ciebie pasować. I jest ich znacznie więcej.

Najważniejsze jest to, że miłość i słowo „kocham” stały się narzędziami używanymi przez fałszywe kody do manipulowania rzeczywistością.

Miłość jest utożsamiana z seksem, fizyczną bliskością i związkiem, czyli podświadomie zawsze kojarzy się z dwiema osobami. To z kolei tworzy podświadome założenie, że miłość bez drugiej osoby jest niemożliwa.

I to jest właśnie największe kłamstwo.

Założenie poczynione w podświadomości naszej cywilizacji, że miłość jest możliwa tylko dzięki drugiej osobie sprawiła, że nikt już nie szuka miłości. Wszyscy szukają drugiej osoby. Bo wydaje im się, że kiedy spotkają właściwą drugą osobę, to jednocześnie znajdą też miłość.

Tymczasem jest dokładnie odwrotnie.

Dopóki nie znajdziesz miłości w sobie i dla siebie, nie znajdziesz jej w żadnym człowieku.

To znaczy, że dopóki nie znajdziesz i nie poznasz miłości, która jest czystą formą akceptacji, dobra, uczciwości i przyjaźni w stosunku do samego siebie, to nie masz szansy na szczęśliwy związek z drugim człowiekiem.

Miłość nie jest przyklejeniem się do kogoś i czerpaniem z niego tego, co jest ci potrzebne.

Miłość to siła, która wypływa z ciebie, ciebie ogarnia i przesyca, dając ci cudowne poczucie jedności z samym sobą. Przyjaźni do samego siebie. Szacunku, akceptacji i chęci do dokonywania w sobie zmian na lepsze. To daje ci siłę i ogień. Dopiero kiedy czujesz tę moc w sobie, możesz ją komuś ofiarować. I tylko wtedy możesz dostać i odebrać podobną moc, którą otrzymasz od kogoś.

To jest Miłość.
Bóg jest taką Miłością. Bóg jest takim Dobrem, jakie opisałam w poprzednim rozdziale.
Bóg jest taką właśnie Prawdą, składającą się z najczystszej formy Dobra i Miłości.
Bóg jest jednocześnie na zewnątrz dookoła i w każdym w nas.
Jest w tobie.
Ale to, na ile jesteś w stanie poczuć jego moc i włączyć się do niej, żeby otrzymywać jego siłę, opiekę i prowadzenie, zależy od tego na ile potrafisz oczyścić i otworzyć swój umysł.

I zapragnęłam mieć te wydrukowane sentencje, tak w zasięgu wzroku, tak by napawały mnie otuchą gdy tylko będzie mi źle.
Po ostatnich wydarzeniach zaszła konieczność małego przemeblowania sypialni
I okazało się że jest pusta ściana z czterema hakami, i co dalej? odkopałam i odkurzyłam ramy które wciśnięte w kąt czekały na swoją kolej, kawałek sznurka, drewniane klamerki zakupione dawno temu w sklepie po 5 zł i już mam! ale się cieszę, a efekt wyszedł taki:
 


A tu moje ulubione pluszaki sypialniane:) Kubuś Puchatek i Tygrysek







Jeszcze mała rewolucja w kuchni, nareszcie uporządkowałam od wiosny przygotowywane przetwory, jak już je "ubrałam" okazało się, że trochę się tego nazbierało, poupychałam je więc do kredensu i na półki, ale jeszcze zostało ;) więc tyle co dopiero zakupiona na wyprzedaży w biedronce:)) pólko-szafka, która miała posłużyć do innych celów okazała się być idealna na moje słoiczki. Jestem dumna z tych przetworów, będę cieszyła nimi podniebienie w zimowe wieczory, część oczywiście powędruje jako prezenty, bardzo lubię rozdawać własnoręcznie wykonane skarby.





I wiecie co, nadal lubię piąteczki:)), zaplanowałam mnóstwo rzeczy, które będę robić w weekend, jeśli uda mi się je zrealizować może o nich napiszę. Miłego weekendu:)

5 komentarzy:

  1. Iw.....troszkę mnie zaniepokoiłaś tym co napisałaś... nie chce się nawet domyslac...Nie mam Twojego e-maila.... napisze na FB..Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz piękne mieszkanie - podziwiam :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja uwielbiam tę Twoja kuchnie. Jest taka klimatyczna i taka "moja". Masz pięknie oznakowane przetwory. Widać, że cieszą Cie takie drobnostki :)) Bardzo mocno Cię ściskam :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak Dorotko jest "Twoja" niewątpliwie;) Twój wkład w wygląd mojej kuchni jest niezmierny :))) Buziolki

    OdpowiedzUsuń